Siostra o dwóch obliczach
Bywa podstępna. Czasami skrada się spokojnie i niespostrzeżenie. W taki sposób, by jej nie rozpoznać. Bywa również, że ukrywa się pod innymi imionami. Nie lubimy jej, bo bardzo często po prostu nie wiemy, co z nią zrobić. Nie uczono nas tego ani w domu, ani tym bardziej w szkole. Gdy nas odwiedzała w dzieciństwie, bywaliśmy za to karani. Gdy przychodzi do nas, gdy jesteśmy dorośli – zdarza się, że sami wymierzamy sobie karę, albo obwiniamy innych. I między innymi z tego powodu wolimy jej nie znać. Udajemy, że jej nie ma, a za to chętniej przypisujemy ją innym.
ZŁOŚĆ – bo to o niej mowa. Bywa niepożądaną siostrą. Jest jedną z ważniejszych uczuć. Nie jest ani dobra, ani zła. Jak każde uczucie nie podlega kategoryzacji moralnej. Zatem dlaczego tak bardzo jej nie znosimy? Może dlatego, że złoszczące się dzieci bardzo często tracą miłość swoich rodziców? Bojąc się tego, hamują swoją złość. Ale ona nie daje za wygraną i wychodzi na inne sposoby. Bardzo różne – czasami poprzez gwałtowne wybuchy, a czasami – co zaskakujące – nadmierną grzeczność.
Jaka jest jej druga twarz? Bez złości nie wiedzielibyśmy, że inni przekraczają nasze granice. Ona uruchamia się w nas, gdy czujemy się zagrożeni. Jest ważna, bo pokazuje nam, co jest dla nas ważne. Jeżeli złoszczę się, bo mąż ma zwyczaj późno po pracy wracać do domu, to dowiaduję się o sobie, że relacja małżeńska jest dla mnie istotna. Jeżeli szef mnie nie wyróżnia podwyżką i to wywołuje moją złość, to wiem, że potrzebuję być docenionym.
Dlaczego zatem tak bardzo jej nie lubimy? Bo nie potrafimy z nią współpracować. A współpracować dobrze można tylko z kimś, kogo się dobrze zna. I najlepiej akceptuje. Czasami pomagają zwykłe pytania do samego siebie: co wywołuje moją złość? Skąd wiem, że się złoszczę? Jakie myśli mi wtedy towarzyszą? Co wtedy robię? Jak inni reagują na moją złość? I jak ja reaguję na złość innych?
To co okazuje się bardzo ważne w pracy ze złością, to wiedza, że czym innym jest czucie, a czym innym wyrażanie. Mogę czuć złość, ale nie muszę jej gwałtownie okazywać. I czym bardziej się z nią zaprzyjaźnię, tym lepiej umiem ją przeżywać, jako kogoś kto mi służy, a nie rani.
No comments.