Nastolatek po covidzie
Kiedy wybuchła pandemia koronawirusa, wszyscy bali się po prostu zachorować. Później zaczynały się obawy o pracę, funkcjonowanie gospodarki, działanie szkół, w tym egzaminy i matury. Obecnie już wiele spraw się wyjaśniło. Ogrom firm powraca do normalnego funkcjonowania, szkoły pozamykały rok szkolny z odbytymi egzaminami i maturami. Wraz z powolnym powrotem do normalności odsłania się to, czego obawiali się psychologowie – pojawia się fala osób zalęknionych i w stanach depresyjnych.
W szczególnie trudnej sytuacji znajduje się młodzież. Adolescencja to naturalnie czas, kiedy młody człowiek potrzebuje rówieśników. I najczęściej znajduje ich w szkole. To niekoniecznie muszą być wielkie przyjaźnie. Chodzi po prostu o kontakty z osobami w podobnym wieku. Wszyscy dobrze wiemy, że prawie całe drugie półrocze szkoły odbyło się w domowych zaciszach. Bez bezpośredniego kontaktu z kolegami czy koleżankami. Młodzi ludzie skazani byli albo na samotność, albo na towarzystwo rodziców, którzy w tym wieku nie stanowią żadnej atrakcyjnej opcji. Ucieczka od marudzących dorosłych okazała się niemożliwa. A dodatkowo niektórzy rodzice sami przygnieceni lekiem o przyszłość, nie potrafili budować właściwej relacji z nastolatkiem.
Wyjściem niestety bardzo często okazywał się internet. W różnych wersjach: gry czy media społecznościowe. Z jednej strony to dawało poczucie, że się nadal pozostaje w jakimś kontakcie ze znajomymi, ale z drugiej – bardzo uzależniało. Każdy rodzic nastolatka doskonale wie, jak bardzo ciężko jest oderwać młodego człowieka od elektroniki. W czasie izolacji tym bardziej ciężko było to robić, choćby ze względu na fakt, że przecież wiele szkół właśnie dzięki komputerom i internetowi mogło w ogóle prowadzić jakieś lekcje.
Internet nie zastąpi prawdziwego spotkania. Nie da się zbudować prawdziwej relacji za pomocą komputera. To tylko namiastka. Pozory. W czasie kiedy było to jedynym wyjściem na świat, możliwością na kontakt z innymi ludźmi, było to „mniejsze zło”. Problem w tym, że to zło wielu młodym wydaje się jedyną możliwością bycia w relacji. Dzisiaj młodzież nie spotyka się. Nie umawiają się na spacery, czy po prostu pogadanki na świeżym powietrzu. O sporcie już nie wspomnę. Już dawno skończyły się czasy przesiadywania dzieciaków w swoich domach. Na przemian u każdego w inny dzień. Wtedy to budowało się rówieśnicze kontakty – było dużo śmiechu, wspólne jedzenie, wymyślanie rozrywek. A i z rodzicami trzeba się było jakoś dogadać, żeby nie marudzili za bardzo. Dzisiaj nastolatek siedzi w domu samotny. Trzyma w ręku pada, telefon. Ewentualnie rozmawia z kimś, kogo nie zna. Nie musi się starać, wysilać. Zawsze może przecież się rozłączyć. Tylko że takie funkcjonowanie coraz częściej kończy się albo uzależnieniem, albo depresją. Coraz więcej młodych ludzi popełnia samobójstwa. Przyjrzyjmy się naszym dzieciom…
No comments.