Iluzja miłości
Ostatnio jeden z moich „pacjentów” zapytał mnie, dlaczego w ramach przygotowania do ślubu nie ma tego wszystkiego, o czym mówimy na naszych spotkaniach.
Nie zaskoczyło mnie to pytanie, bo często sama sobie je stawiam. Jak powinno wyglądać przygotowanie do małżeństwa? Czy ono w ogóle jest możliwe? Dzisiaj odważę się odpowiedzieć – Tak, ale w rodzinie. Wszystko inne jest opowiadaniem o małżeństwie.
Małżeństwo jest moją pasją zawodową. Bardzo lubię pracę z parami. Choć nie ukrywam, bywa ona dla mnie szczególnie trudna. To, co mnie wyjątkowo zaskakuje, to iluzja, z jaką wielu ludzi wchodzi w małżeństwo (o ile nie wszyscy). A jeszcze bardziej to, że bardzo mocno tej iluzji się trzymamy i chcemy, by druga osoba zaczęła grać w naszej wymyślonej sztuce. Zastanawiam się: dlaczego tak bardzo boimy się pokochać realnego człowieka? Skoro to jest być może łatwiejsze niż na siłę próba dostosowania go do swoich wyobrażeń…
Przygotowanie do małżeństwa (już takie przed ślubem) powinno być spotkaniem z realnym małżeństwem. Takim, które odważy się opowiedzieć o swoich problemach, pokaże swoje sposoby na ich rozwiązanie, powie wprost: przygotujcie się na proces (czyli też ogromny wysiłek), bądźcie gotowi na rozczarowanie, szykujcie się na pytanie dotyczące swojego małżeństwa: co dalej?, zapytaj siebie: czy umiem przebaczać (wszystko!)? I czy jeśli kiedyś (prawie pewne „kiedyś”) zorientuję się, że człowiek, który jest moim współmałżonkiem, nie jest tym, którego chciałam/chciałem poślubić, to co z tym zrobię?
Jednak najważniejszym wyzwaniem jest pokazać tym ludziom, że warto. Dać im przykład swoją realnością, czułością, uśmiechem. To zapamiętają.
Nie zabierajmy narzeczonym tej iluzji dotyczącej ich małżeństwa, ponieważ w niej kryje się ogromna nadzieja, że miłość jest możliwa. Pokażmy im, że faktycznie miłość jest możliwa, ale ma ona ludzkie oblicze. Upadki, zranienia, krzywdy a pośród nich miłość, która jest staraniem, by to zmienić.
No comments.